Kto pisze, ten wie, ile satysfakcji daje odbiór i możliwość poczucia w dłoniach świeżo wydanej książki. Jej ciężaru, zapachu, faktury papieru… Właśnie jestem po kolejnym takim arcymiłym doświadczeniu. W Wydawnictwie Czwarta Strona odebrałem autorskie egzemplarze „Szmerów” – prezentują się naprawdę godnie. Uważny czytelnik od razu dostrzeże podobieństwo okładki do „Cwaniaków” – i nie pomyli się. Bo i tu, i tam główne skrzypce gra mój ulubiony bohater, przedwojenny policjant z Poznania Zbigniew Kaczmarek. Gdy cztery lata temu zrobiłem z nim sobie pauzę (po pięciu kryminałów z serii Kryptonim Posen), nie przypuszczałem, że tak szybko do niego wrócę. Okazję stworzył jubileusz stulecia Uniwersytetu Adama Mickiewicza, którego jestem absolwentem. Ale Kaczmarek zaistniał znowu już jesienią ub. roku – w „Cwaniakach”. I jeśli chcecie wiedzieć, co dalej – odpowiadam: w „Szmerach” zostawiłem furtkę do siódmego tomu :). A kontynuacja „Cwaniaków”, uskrzydlonych Waszymi recenzjami, rośnie w oczach – wszystko wskazuje więc na to, że z Biniem Kaczmarkiem zobaczymy się jeszcze nie raz…